Lęk separacyjny - co to jest? Skąd się bierze? Jak rozpoznać? Zapraszamy do zapoznania się z artykułem. Na tej stronie można też przeczytać o autorce tekstu. Serdecznie zapraszamy, może się okazać,że nasze problemy z psem, to właśnie lęk separacyjny. Zachęcamy też do podzielenia się własnymi przeżyciami i do opisania, jak sobie można z tym poradzić.
http://dogup.pl/lek-separacyjny-gdzie-lezy-problem/
Lęk separacyjny
-
- Posty: 42
- Rejestracja: ndz maja 04, 2014 11:50 pm
Re: Lęk separacyjny
A co mi tam, dodam coś od siebie.
Sama wpędziłam kiedyś swojego psa w niepokój głupim błędem.
Wiedziałam: nie należy się żegnać przed wyjściem. Ale przecież mój pies miał w nosie, że wychodzę. Szedł na łóżko i ostentacyjnie pokazywał, że go to nie rusza. Kiedy wracałam, biegł witać mnie - schodził z tego samego łóżka, na którym smacznie spał podczas mojej nieobecności. Takie było przynajmniej moje wyobrażenie. Sąsiedzi mówili zawsze, że jest cicho, spokojnie. Tylko jedna stara jędza marudziła, że pies wyje. Ale jak to? Wyje? Mój pies? Niemożliwe.
Dopiero nagranie ujawniło co i jak. Wycia nie było, to prawda. Ale co 15 - 20 minut pies chodził po domu, rozglądał się, dyszał, aby po chwili pomarudzić pod drzwiami. Nie bardzo głośno, bez zawodzenia. Ale jednak: Spokojny pies tak nie robi. "ałałał" co 20 minut mogło denerwować sąsiadkę, ale to miałam akurat w nosie. Martwiłam się, że mój pies jest niespokojny. Objawy były delikatne, ale jednak były.
Przestałam się żegnać wychodząc. Jakieś 15 minut przed wyjściem ostatnie czułości, później już nic. Po powrocie bez powitań, bez reakcji na psie radości. W dwa dni
problem znikł, jakby nigdy nie istniał.
Dlaczego? Otóż to ja sama "nakręcałam" obawy u mojego psa. Żegnając go wpajałam mu, że będzie się działo coś złego. Zupełnie niepotrzebnie stresowałam zwierzaka.
I jeszcze coś. Drugi pies nie pomoże. Ani trzeci ani czwarty. To nie takie towarzystwo jest potrzebne, nie da się uspokoić lęku separacyjnego sprowadzając do domu drugiego psa, za to można jeden kłopot zamienić na kilka.
Sama wpędziłam kiedyś swojego psa w niepokój głupim błędem.
Wiedziałam: nie należy się żegnać przed wyjściem. Ale przecież mój pies miał w nosie, że wychodzę. Szedł na łóżko i ostentacyjnie pokazywał, że go to nie rusza. Kiedy wracałam, biegł witać mnie - schodził z tego samego łóżka, na którym smacznie spał podczas mojej nieobecności. Takie było przynajmniej moje wyobrażenie. Sąsiedzi mówili zawsze, że jest cicho, spokojnie. Tylko jedna stara jędza marudziła, że pies wyje. Ale jak to? Wyje? Mój pies? Niemożliwe.
Dopiero nagranie ujawniło co i jak. Wycia nie było, to prawda. Ale co 15 - 20 minut pies chodził po domu, rozglądał się, dyszał, aby po chwili pomarudzić pod drzwiami. Nie bardzo głośno, bez zawodzenia. Ale jednak: Spokojny pies tak nie robi. "ałałał" co 20 minut mogło denerwować sąsiadkę, ale to miałam akurat w nosie. Martwiłam się, że mój pies jest niespokojny. Objawy były delikatne, ale jednak były.
Przestałam się żegnać wychodząc. Jakieś 15 minut przed wyjściem ostatnie czułości, później już nic. Po powrocie bez powitań, bez reakcji na psie radości. W dwa dni
problem znikł, jakby nigdy nie istniał.
Dlaczego? Otóż to ja sama "nakręcałam" obawy u mojego psa. Żegnając go wpajałam mu, że będzie się działo coś złego. Zupełnie niepotrzebnie stresowałam zwierzaka.
I jeszcze coś. Drugi pies nie pomoże. Ani trzeci ani czwarty. To nie takie towarzystwo jest potrzebne, nie da się uspokoić lęku separacyjnego sprowadzając do domu drugiego psa, za to można jeden kłopot zamienić na kilka.