A oto Sonia, sucz,która wychowała Borutę
Sonia trafiła do nas jak miała jakieś 1,5 roku. Szwędała się kolo jakies firmy, była dokarmiana,ale była zima i zabrano ją do naszego lokalnego azylu dla małych zwierząt. Azyl był przepełniony, jakiś pracownik się nad nią zlitował i wziął ją dos iebie, zaczął jej szukac DT. I tak trafiła do mojej tesciowej. A był to okres, gdzie moja córa była tam po szkole codziennie, więc i my też, no i za kilka miesięcy mieliśmy się przeprowadzać do domu. Taki sprytny plan teściowa uknuła Byłam twarda dokladnie siedem dni, potem sucz już była nasza Dużo czasu upłynęło, zanim Sonia przyszła do mnie i się przytuliła - dawała się głaskać i to lubiła,ale się nie przutulala. Pamietak jak przyszła, poglaskałam ją, a ona wsadziła mi łebek pod pachę - to było niesamowite uczucie. Od tamtej chwili jak sie czegoś bała, coś ja niepokoiło zawsze patrzyła na mnie i u mnie szukala pociechy i bezpieczeństwa. Zaufała mi Jak pojawil się Bora, myślałam,że chłopak nauczy sie paru pożytecznych rzeczy od dziewczyny, a tu.. sucz się nauczyła od Bory kraść!! Mamy małą spizarkę w kuchni i tam jest pudełko na suchy chleb. Łeb Boruty się nie mieści między półkami, za to Soni pasuje doskonale. Rozdarła sobie kawalek pudełka i wyjadała ten chleb, cwaniara Czasem nawet się z Borą dzieliła. A ja w głowę zachodziłam - co się dzieje z tym chlebem, bo wiedziałam,że czarnuch nie da rady z tamtąd nic ukraść, bo jest za duży. A tu proszę
Czarne z białym w czarne kropki
Re: Czarne z białym w czarne kropki
To się nazywa kooperacja
Re: Czarne z białym w czarne kropki
W bramce mieliśmy jescze od wewnętrznej strony klamkę. I pewnej niedzieli spacer jak zwykle, najpierw Sonia, potem z Borą. Kończyłam już drugi spacer, mielismy jeszcze jakies pól godziny do domu. A zaznaczę jeszcze,że u nas pelno dzikiej zwierzyny łącznie z dzikami. Idziemy sobie z Borą, a tu nagle coś szeleści w krzakach. Zamarłam.Nie wiedziałam,czy uciekać ,czy szukac drzewa,czy porządnego kija, a Bora jeszcze wtedy szczenior był i dla niego każde zwierzątko to był ewentualny kumpel do zabawy.I tak czekam co wyskoczy z tych krzaków i nagle wyskoczyło...Sonia. Aż sobie siadłam tak mi ulżyło. Suka była tak zmachana,że kompletnie nie miała siły.Połozyła się i leżała.Odczekałam chwilę i ją wołam.Przeczołgała się kawałek i dalej lezy. A ponieważ mój spacer z Borą zblizał się do końca, chwile wcześniej Bora wypił ostanie kropelki wody. Musialam wezwać syna na ratunek. Minęło kolejne pół godziny, woda została dostarczona, sucz odzyskała siły na tyle,że powolutku dotarliśmy do domu.A zaznaczę, że było ciepło, może nie skwar,ale cieplutko już było. A czekajac na syna, pół przeniosłam, pół przeciągnęłam suczkę w cień, a było kawałek do tego cienia Następnego dnia klamka została wymieniona na gałkę i skończyło sie zwiedzanie okolicy przez Sonię
Re: Czarne z białym w czarne kropki
Ale sprytna ta Sonia podróżniczka