Wczoraj postanowiliśmy dodac kilka roślinek do ogródka, w związku z czym małzonek wykopał odpowiedniej wielkości doły i na sam dół został dołożony kompostownik. Bora oczywiście, jak zwykle asystował przy tych pracach i nieustannie sprawdzał,czy aby jakość i ilość tego kompostownika jest wystarczająca

I moimo naszego pilnowania jego udało mu się językoleptycznie jednak sprawdzić jakość kompostownika

Po czym zajeliśmy się dalszym sadzeniem roślinek. W pewnym momencie w wyniku pewnej sytuacji, o ktorej za chwilę, Boruś jak to ma zwyczaju, hopnął na pana i dał mu buziaka, mina męża jak dostawał buzi i sobie przypomniał co przed chwilą czarnuch miał w mordce była bezcenna

Na reszte dnia Bora dostał bardzo wdzieczne i wiele mówiące imie "Kupojad"

A teraz zagadka, dla znawców psiego zachowania - w ogródku było drzewo sporszej wielkości,ale sobie wzięło i uschło, zostało przyciete i taki pniak sobie stał i upiększał nam posesję. Przy okazji wczorajszych prac wykopaliskowych mąż postanowił,że go jednak wydrze i zrobi to bez lopaty. No dobrze, co się będę z koniem kopać

Zacząl sie wieć siłować z pienkiem, szarpać, kopac, żeby go rozruszać i w penym momencie dołączył się Bora - zaczął szczekac, podgryzać i ogólnie mieć pretencsje do pana!!! Jak mąż przestawal, to Bora zaczynał się szarpać z pniakczkiem, jak pan chciał to Bora protestował. Nawet przez chwilę się im udało zgodnie ciągnąć w jednym kierunku

Pniak oczywiście został wydarty,żeby zobrazowac ten pniak, to to było z lipy i miałao takie cztery rozgałęziające się od korzeni pniaczki. I o co chodziło Borze??
