Gringo - moj tymczasowicz.
: ndz kwie 13, 2014 8:00 am
Pod koniec 2013 postanowiłam zostać domem tymczasowym dla jakieś schroniskowej biedy. Wiedziałam ,że ze względu na mocny charakterm mojej suki Birmy tymczasowicz musi być raczej psem uległym żebyśmy mogli normalnie funkcjonować. Monika z fundacji Bono od podhalanów błyskawicznie znalazła kandydata dla nas.
Zarezerwowałm sobie kilka dni wolnego ,aby być w domu w pierwszym okresie adaptacji Gringa. Razem z Birmą w pewną mroźną , styczniową niedziele podjechałyśmy pod schronisko w Sosnowcu. Tam już czekała na nas Monika i Dorota ze schroniska.Bardzo ważny jest pierwszy kontakt psów. My najpierw osobno przez 20 może min spacerowałyśmy z nimi, potem przyszedł czas na wspólny spacer i obwąchanie. Gringo był bardziej zainteresowany psami niż człowiekiem. Psami i zapachami . Jak przyłożył nochal do ziemi to cięzko go było oderwać. Po wspólnym spacerze razem weszłyśmy na teren schroniska i na ogrodzonym wybiegu zostali oboje wypuszczeni luzem. Oboje mieli przypięte smycze aby w razie konieczności szło ich szybko rozdzielić. Birma goniła i wyraźnie dominowała Gringo, ale on jej się całkowicie poddał .Nie pokazywał żadnych sygnałów agresji. No więc zapadła decyzja - jedziemy razem do domu. Trochę było perturbacji ż wetem ,bo Gringo po kastracji miał jeszcze szwy i lekki stan zapalny. Ale na szczęście wet zaufał mi ,że wszystkiego dopatrzę jak należy i mogliśmy się pakować do samochodu. Oczywiście, wpakowanie go do auta nie było takie łatwe , bo biedaczek nie znał samochodu i zwyczajnie się bał. Szczęśliwie nie miał choroby lokomocyjnej i jakoś dojechałiśmy do domu. Gringo wg mnie nigdy nie był w domu. Był strasznie wystraszony. Bał się przejść przez drzwi, nie potrafił chodzić po kafelkach, panelach , schodach. Na szczęście nas się nie bał. Pierwsze 24 h stał w przedsionku, ziajał , krył posłanie od Birmy ,piszczał i wypijał mnóstwo wody. Byłam tym przerażona, czułam się jakbym mu krzywdę wyrządziła. Nie wyobrażałam sobie ,żeby nie mieszkał z nami w domu tylko na dworze. A w domu nie potrafił funkcjonować. Ale dziewczyny z fundacji Bono mowiły mi ,że powolutku, cierpliwości , trzeba dać mu czas.
I tak krok po kroczku , dzień za dniem Gringo oswajał strachy. Sypałam mu smaczki na ziemie i on powoli jak kura szedł i zbierał. Co dzień kawałeczek dalej.
Trwało to około miesiąc. Po miesiącu Gringo swobodnie poruszał się po naszym domu, chodził po schodach , kafelkach i panelach. Nie było większego problemu z czystością . Pare razy tylko narobił w domu, ale bardzo go pilnowaliśmy. Jak widziałam ,że się kreci że szuka biegusiem na podwórko. Zaskoczyła mnie bardzo na plus nasza Birma. Ma opinię zołzy i pyskuli . Więc miałam obawy ,jak ona go będzie traktować. Ale w początkowym okresie, wtedy gdy Gringo był taki przerażony zachowywała się cudownie. U nas życie toczy się raczej na piętrze , a Gringo nie potrafił chodzić po schodach. No nie mógł ciągle , ktoś z nim na dole siedzieć. Były sytuacje, że Gringo płakał na dole. Wtedy Birma schodziła na dól do niego . Kładła sie tam i Gringo się uspokajał. Oboje spokojnie leżeli. Wiedziałam też ,że aby nie było konfiktów moja Birma musi czuć ,że ona jest nadal najważniejsza. Więc jeśli daję im jedzenie, smaki - to zawsze Birma dostaje pierwsza. Do dziś tego bardzo pilnuję. Niestety nie potrafię zapanować ,aby psy jadły w jednym pomieszczeniu . Birma niestety każdego potrafi odgonić i miskę mu wyczyścić. Dlatego każdy dostaje w innym pomieszczeniu , a ja pilnuję Birmy żeby nie przegoniła Gringo. Ja mam mniej stresu , a wiem że każdy zjada tyle ile powinien. To samo robię gdy dostają kość. Jeden chrupie w domu, drugi na podwórku. Nie prowokuję sytuacji konfliktowych. Po miesiącu pobytu u nas Gringo poczuł się pewniej i chciał mnie zdominować. Miałam z nim problem w kuchni. Niestety biedak najprawdopodobniej musiał zdobywać jedzenie sam. Bo dosłownie rzuca się na jedzenie. Miałam w kuchni sytuacje, że wchodził mi łapami na blat . Jak go zrzucałam to marszczył nos i pokazywał mi zęby a potem chytał boleśnie za dłonie. I żadne metody , które na Birmę działały to na niego nic. Przyznam ,że miałąm moment ,że bałam się ,że w końcu mnie pogryzie bo się coraz bardziej nakręcał. Pomogła mi wtedy Beata z fundacji Bono - jest behawiorystką i wspolnie kombinowałyśmy co jest dla niego karą. No i bingo. Po każdym takim zachowaniu lądował na dworze . A był to już czas ,że najbardziej w wszystkiego chciał być w domu z nami. Tydzień tak z nim latałam. W końcu zaskoczył ,że jak tak robi to kara i się nie opłaci. Niestety do dziś bym nie odważyła się spuścić go na spacerze ze smyczy. Leci przed siebie z nosem przy ziemi i nie reaguje na mnie. To jeszcze ma do wypracowania. Ale nauczył się już w miarę dobrze chodzić na smyczy, choć początkowo ciągną jak parowóz. Birma nauczyła go bawić się w przeciąganie co ponoć u podhalanów jest ewenementem
Po 3 miesiącach w zgodzie żyje z naszymi 2 kotami i dwoma psami. Bo jeszcze mamy malutką sunię , którą też przygarneliśmy 6 lat temu.Przybrał trochę , stał się normalnym psem. Uwielbiam patrzeć jak bawią się razem z Birmą. Choć ona nie raz da mu do zrozumienia kto tu rządzi. Ale ja się nie wtrącam , wiem że musi być w stadzie hierarchia.
Teraz nadchodzi trudny czas rozstania. Gringo ma już swoją rodzinę pod Wrocławiem . W wielki piątek przyjeżdzaja całą rodziną po niego i święta spędzi już z nimi. Och będę płakać za nim . Ale wiem ,że dzieki temu że był u mnie miał o wiele większe szanse na znalezienie swojego domu. Niestety ludzie boją się brać duże psy ze schronu o których nic nie wiadomo. Przez ten czas u mnie nauczył się żyć w domu z ludzmi, oswoił swoje strachy. Ja mogłam go obserwować i oopowiedzieć o nim . A dzięki temu fundacja mogła odopwiednio dobrać mu dom .Powodzenia moj chłopaku. Na zawsze będziesz w moim sercu
Zarezerwowałm sobie kilka dni wolnego ,aby być w domu w pierwszym okresie adaptacji Gringa. Razem z Birmą w pewną mroźną , styczniową niedziele podjechałyśmy pod schronisko w Sosnowcu. Tam już czekała na nas Monika i Dorota ze schroniska.Bardzo ważny jest pierwszy kontakt psów. My najpierw osobno przez 20 może min spacerowałyśmy z nimi, potem przyszedł czas na wspólny spacer i obwąchanie. Gringo był bardziej zainteresowany psami niż człowiekiem. Psami i zapachami . Jak przyłożył nochal do ziemi to cięzko go było oderwać. Po wspólnym spacerze razem weszłyśmy na teren schroniska i na ogrodzonym wybiegu zostali oboje wypuszczeni luzem. Oboje mieli przypięte smycze aby w razie konieczności szło ich szybko rozdzielić. Birma goniła i wyraźnie dominowała Gringo, ale on jej się całkowicie poddał .Nie pokazywał żadnych sygnałów agresji. No więc zapadła decyzja - jedziemy razem do domu. Trochę było perturbacji ż wetem ,bo Gringo po kastracji miał jeszcze szwy i lekki stan zapalny. Ale na szczęście wet zaufał mi ,że wszystkiego dopatrzę jak należy i mogliśmy się pakować do samochodu. Oczywiście, wpakowanie go do auta nie było takie łatwe , bo biedaczek nie znał samochodu i zwyczajnie się bał. Szczęśliwie nie miał choroby lokomocyjnej i jakoś dojechałiśmy do domu. Gringo wg mnie nigdy nie był w domu. Był strasznie wystraszony. Bał się przejść przez drzwi, nie potrafił chodzić po kafelkach, panelach , schodach. Na szczęście nas się nie bał. Pierwsze 24 h stał w przedsionku, ziajał , krył posłanie od Birmy ,piszczał i wypijał mnóstwo wody. Byłam tym przerażona, czułam się jakbym mu krzywdę wyrządziła. Nie wyobrażałam sobie ,żeby nie mieszkał z nami w domu tylko na dworze. A w domu nie potrafił funkcjonować. Ale dziewczyny z fundacji Bono mowiły mi ,że powolutku, cierpliwości , trzeba dać mu czas.
I tak krok po kroczku , dzień za dniem Gringo oswajał strachy. Sypałam mu smaczki na ziemie i on powoli jak kura szedł i zbierał. Co dzień kawałeczek dalej.
Trwało to około miesiąc. Po miesiącu Gringo swobodnie poruszał się po naszym domu, chodził po schodach , kafelkach i panelach. Nie było większego problemu z czystością . Pare razy tylko narobił w domu, ale bardzo go pilnowaliśmy. Jak widziałam ,że się kreci że szuka biegusiem na podwórko. Zaskoczyła mnie bardzo na plus nasza Birma. Ma opinię zołzy i pyskuli . Więc miałam obawy ,jak ona go będzie traktować. Ale w początkowym okresie, wtedy gdy Gringo był taki przerażony zachowywała się cudownie. U nas życie toczy się raczej na piętrze , a Gringo nie potrafił chodzić po schodach. No nie mógł ciągle , ktoś z nim na dole siedzieć. Były sytuacje, że Gringo płakał na dole. Wtedy Birma schodziła na dól do niego . Kładła sie tam i Gringo się uspokajał. Oboje spokojnie leżeli. Wiedziałam też ,że aby nie było konfiktów moja Birma musi czuć ,że ona jest nadal najważniejsza. Więc jeśli daję im jedzenie, smaki - to zawsze Birma dostaje pierwsza. Do dziś tego bardzo pilnuję. Niestety nie potrafię zapanować ,aby psy jadły w jednym pomieszczeniu . Birma niestety każdego potrafi odgonić i miskę mu wyczyścić. Dlatego każdy dostaje w innym pomieszczeniu , a ja pilnuję Birmy żeby nie przegoniła Gringo. Ja mam mniej stresu , a wiem że każdy zjada tyle ile powinien. To samo robię gdy dostają kość. Jeden chrupie w domu, drugi na podwórku. Nie prowokuję sytuacji konfliktowych. Po miesiącu pobytu u nas Gringo poczuł się pewniej i chciał mnie zdominować. Miałam z nim problem w kuchni. Niestety biedak najprawdopodobniej musiał zdobywać jedzenie sam. Bo dosłownie rzuca się na jedzenie. Miałam w kuchni sytuacje, że wchodził mi łapami na blat . Jak go zrzucałam to marszczył nos i pokazywał mi zęby a potem chytał boleśnie za dłonie. I żadne metody , które na Birmę działały to na niego nic. Przyznam ,że miałąm moment ,że bałam się ,że w końcu mnie pogryzie bo się coraz bardziej nakręcał. Pomogła mi wtedy Beata z fundacji Bono - jest behawiorystką i wspolnie kombinowałyśmy co jest dla niego karą. No i bingo. Po każdym takim zachowaniu lądował na dworze . A był to już czas ,że najbardziej w wszystkiego chciał być w domu z nami. Tydzień tak z nim latałam. W końcu zaskoczył ,że jak tak robi to kara i się nie opłaci. Niestety do dziś bym nie odważyła się spuścić go na spacerze ze smyczy. Leci przed siebie z nosem przy ziemi i nie reaguje na mnie. To jeszcze ma do wypracowania. Ale nauczył się już w miarę dobrze chodzić na smyczy, choć początkowo ciągną jak parowóz. Birma nauczyła go bawić się w przeciąganie co ponoć u podhalanów jest ewenementem
Po 3 miesiącach w zgodzie żyje z naszymi 2 kotami i dwoma psami. Bo jeszcze mamy malutką sunię , którą też przygarneliśmy 6 lat temu.Przybrał trochę , stał się normalnym psem. Uwielbiam patrzeć jak bawią się razem z Birmą. Choć ona nie raz da mu do zrozumienia kto tu rządzi. Ale ja się nie wtrącam , wiem że musi być w stadzie hierarchia.
Teraz nadchodzi trudny czas rozstania. Gringo ma już swoją rodzinę pod Wrocławiem . W wielki piątek przyjeżdzaja całą rodziną po niego i święta spędzi już z nimi. Och będę płakać za nim . Ale wiem ,że dzieki temu że był u mnie miał o wiele większe szanse na znalezienie swojego domu. Niestety ludzie boją się brać duże psy ze schronu o których nic nie wiadomo. Przez ten czas u mnie nauczył się żyć w domu z ludzmi, oswoił swoje strachy. Ja mogłam go obserwować i oopowiedzieć o nim . A dzięki temu fundacja mogła odopwiednio dobrać mu dom .Powodzenia moj chłopaku. Na zawsze będziesz w moim sercu