A teraz o drugim podrzutku będzie. O, ten dla odmiany dał mi tak popalić i daje nadal, ze uhhh
Mieszkalismy od roku w swoim domu, z córką, nieco ponad rocznym, wymarzonym hovawartem (czarnym Morganem), oraz kotkiem uratowanym ze smietnika. O kotku może innym razem
To była długa zima, jeszcze w połowie marca było dużo śniegu i mrozy trzymały. Któregos dnia odwiedziłam koleżankę i u niej własnie spotkałam małego, wystraszonego psiaczka. Podrzucono jej go pod bramę, w metrową zaspę śniegu . Gdy go znalzła wieczorem praktycznie był zahibernowany, ledwo sie ruszął i nie odzywał już. Zawinęła w kocyki, napoiła ciepła zupą i zostawiła w sieni - niepewna czy pzrezyje... mały pzrezył. BYł u niej parę dni, ale szykowała się, że odda go do schroniska, bo miała suczkę, drugiego psa nie chciała, nikt z jej znajomych go nie chciał pzrygranąć. Ja miałam w planach pzrygranięcie psa, wprawdzie raczej później, no ale ... wzięłam małego i z dusza na ramieniu podjechałam pod dom. Martwiłam się jak duży pies go pzyjmie, czy nie wystraszy, nie skrzywdzi. A maluch był tak zdeterminowany walką o życie, ze po puszczeniu na ziemię natychmiast jak kamikadze zaatakował wielkeigo psa, zawisł mu na kudłach na szyi i piszcząc ze strachu usiłował go zagryźć Jaki kochany ten mój hovek, tylko sie otrząsał z niego i odsuwał głowę. Zero kontrataku.
Córka ochrzciłą kurdupelka DIno, a potem zorganizowąłyśmy mu koszyk z kocykiem pod stolikiem, żeby czuł sie bezpieczniej - bo kulił i ukrywał sie strasznie. Szczególnie bał sie męża - wyskakiwał spod stołu jazgocząć i sikjac pod siebie wracał pod stół. I tak kilka dni.
Nie mam teraz dostępu do starych fotek, ale tu można zobaczyc kilka fotek - jak Morgan i Dino razem wyglądali. I widac też, ze szybko połączyła ich bardzo silna przyjacielska więź -
http://hovawarty.com.pl/galerie/02morgan/galeria10.htm