W sobotę 5 grudnia byłam w Ostoi, poznałam Daisy i jestem absolutnie oczarowana. Sunia jest prześliczna. Zdjęcia nie oddają jej urody.
Wpatrzona w człowieka, chce się tulić, miziać, być razem. Jeśli nie - też nie ma problemu, byle można było pobiegać
Z innym psem - super, sama - też super. Jest skoczna. Przy mnie przesadziła ok. metrowej wysokości furtkę. Bez rozbiegu wskoczyła na nią i zeskoczyła po drugiej stronie, żeby pozwiedzać frontową część Ostoi (dla porównania - kiedy poszłam do domu na zalewajkę - pycha!- Thugo przez kwadrans grzecznie czekał na mnie przy tej samej furtce, choć był świadkiem skoku Daisy). Słabo reaguje na imię, ale bardzo ładnie reaguje na człowieka. Kiedy usłyszała głos mamy Anity - pani Lidii, a raczej zauważyła, że jest wołana, od razu przybiegła i dała się wprowadzić na wybieg. W swoim kojcu grzeczna (chyba że na zewnątrz jest jakaś impreza, wtedy domaga się uwagi), nie wyobrażam sobie, żeby mogła niszczyć w domu. Anita twierdzi, że nie ma potrzeby uczyć jej klatkowania.
Dla osoby zorientowanej w hovawarcim eksterierze bardziej przypomina setera, niż hovka (z daleka można się pomylić) ale dla osób postronnych - nie do odróżnienia! Słowo honoru
Thugo biegał po wybiegu z Ferstem, nagle na wybieg wchodzi ojciec Anity. Thugo podbiega i zostaje przezeń wyczochrany ze słowami: Dejzunia nasza śliczna
Mija godzina, przyjeżdzają wolontariusze Ostoi i Thugo zostaje wyczochrany, tym razem ze słowami: Dejzi kochana
Całe szczęście, że w tym czasie Dejzi przebywała w kojcu, bo biedni ludzie pewnie myśleliby, że widzą podwójnie